czwartek, 28 marca 2013
sen
Rodzice wioza mnie do sanatorium w dalekim kraju. Po drodze klócimy sie. O wszystko. O polityke, religie, ekologie, wybory zyciowe. Sanatorium prowadza prawoslawne zakonnice. Jesteśmy na ogromnym blokowisku. Slysze śpiew bulgarskich chórów ludowych. Wioza mnie na wózku inwalidzkim. Matka kaze mi sie przezegnać. Chce wstać z wózka, ale nie umiem. Czolgam sie po podlodze. Jedna z zakonnic przynosi mi jakiś dokument do podpisania, chyba coś w rodzaju protokolu przyjecia do placówki. Nie rozumiem go, jest napisany glagolica. Chce mi sie wymiotować, nagle zauwazam, ze mam w przelyku kawalki papieru. Wyciagam je z siebie. Wielkie, twarde kawalki papieru.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz